magazynier-1 magazynier-1
84
BLOG

Książka jak wino: Krzysztof Osiejuk Toyah, 39 wypraw na 9 krąg, Klinika Języka,

magazynier-1 magazynier-1 Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

image

Jak wino, im starsza tym lepsza. Ta co prawda ma dopiero roczek. Ale klaruje się jak reńskie, z tą różnicą, że z zadziwiającą szybkością. Po roku smakuje dwadzieścia razy bardziej niż za pierwszym czytaniem. Lubo ma w sobie i cierpkość wytrawnego i słodycz słodkiego. Każdy coś znajdzie. Zacznę od mojego ulubionego fragmentu z rozdziału „Zara”, o twórcy giganta tekstylnego Amancio Ortedze Gaonie (nie wiem czy dobrze odmieniam, mianownik: Amancio Ortega Gaona): „Motocyklista zatrzymał się na czerwonym świetle, tuż obok wytwornego, czarnego lincolna. Z wnętrza limuzyny jej pasażer rzucił okiem za okno i ujrzał czekającego na zmianę świateł chłopaka na motorze. Zauważył też jego strój – jeansową kurtkę z naszytymi łatami, co mu przypomniało dawne lata 70. Mężczyzna w lincolnie, starszy już bardzo człowiek, znacznie starszy od chłopaka, kurtkę obejrzał dokładnie, złapał za telefon i jak głosi legenda, zadzwonił do swojego biura. Nie spuszczając oka z motocyklisty, opisał człowiekowi pod drugiej stronie z najdrobniejszymi szczegółami to, jak kurtka została uszyta, jej kształt i kolor, a następnie odkładając telefon, wydał krótką i jednoznaczną instrukcję: ‘Hacelda!’ – Uszyjcie mi to.”

I taki ton, rzeczowy i razem trzymający w napięciu jest obecny w całej narracji, we wszystkich rozdziałach tej książki. Oprócz ciekawego tekstu, jakby proroczego, na temat Donalda Trumpa, napisanego zanim jeszcze zaczął kandydować na prezydenta USA, znajdujemy tam rozdziały na temat świętych niemal milionerów takich jak Gaona, trzech pokoleniach rodu Ferrero, twórców włoskiej Nutelli, Phineasie Taylorze Barnum, mistrzu przemysłu rozrywkowego, a także o bogaczach z piekła rodem, takich jak, du Pont de Nemours, dziwnym odprysku angielskich interesów we Francji przeniesionym w obliczu rewolucji francuskiej do nowego świata, Rotschildowie, przy omawianiu których pan Osiejuk pokazuje swój kieł politologiczny (tak, właśnie, nie inny tylko taki, który należy nazwać kłem filozofii polityki), Roosveltowie, czy Durstowie, przy omawianiu których wychodzi z niego kryminolog.

Truizmem będzie, jeśli powiem, że czyta się to lepiej niż kryminał. Bo są to historie, których nie wymyśli żaden Chandler ani Agata Christi. A są tam takie momenty, że King wysiada. (O Brytolu Doyle’u czy Szwedzie Nebo lepiej z litości w ogóle nie wspominać, tym bardziej o pani Bondzie i panu Mrozie). Dlaczego, bo to, co pisze King wystrugane jest z przysłowiowego gorącego, jankeskiego kartofla. A tu są horrory, które faktycznie miały miejsce. Powiedzieć, że one są piekielne, nie wystarczy, jakby nie uchodzi, nie uchodzi.

Wszystkich tytułów rozdziałów i nazwisk nie wymienię, bo już dostaję skurczy palców od tego klikania, i również dlatego, że resztę musicie doczytać sami. Powiem tylko, że mamy tu 39 nazwisk z których wiele pokrywa się z listą z książki 60 families Lundberga, który zresztą jest wprost cytowany przez autora. Nie sprawdzałem ile i którzy, ale ta analogia nasuwa się sama. Dlatego jest to lektura obowiązkowa dla Polaka w 21 wieku, który chce wiedzieć, w jakim żyje świecie, co to znaczy pieniądz i kapitał, co to znaczy pracować na sukces, na duży sukces, jakie są progi, przeszkody i prawdziwe piekielne, zaczadzone labirynty na tej drodze, jaka jest etyka walki na tym polu bitewnym i gdzie, w jakich okolicznościach i z jakich racji można spaść na ów dantejski 9 krąg złajdaczenia. Bardzo ciekawe zasady walki, walki w najlepszym stylu, o duże pieniądze, czyli zasady etyki tego pola walki, znajdziecie, mili państwo, w rozdziale drugim poświęconym Samuelowi Truetowi Cathy’emu, w całej jego historii i w jego 14 zasadach uczciwego życia w tym niełatwym świecie kapitału. Nie, nie zacytuje ich. Bo chlor znowu napisze, że walnąłem spoilera, poza tym ścięgna palców. Wiecie, jak jest.

 Dodam tylko ostrzeżenie, byście nie dali się zwieść pozorom. Pan Osiejuk Toyah lubi zakładać pułapki na naiwnych. Mnie zresztą też uważa za naiwniaka. Między nami mówiąc, wolno mu. Chodzi o to, że onegdaj ogłosił, że jest „socjalistą”. W tej księdze znowu próbuje nas zwieść jak wytrawny lis slalomista. Pisze albowiem o Michelle Ferrero i jego systemie zabezpieczeń socjalnych i wszelakich dla swoich pracowników, jakoby czyniąc cienkie poetyckie aluzje do swojej, osiejukowej „socjalistycznej” ekstrawagancji, co następuje: „To co wydaje się wyróżniać Michele Ferrero na tle większości z wielkich przedsiębiorców i ludzi biznesu, to fakt, że jeśli przyjrzeć się temu, w jaki sposób on prowadził swoją działalność i jakim był człowiekiem, należy stwierdzić, że nawet jeśli nie powiemy, że był on socjalistą, to z całą pewnością miał więcej wspólnego z socjalistami, niż z tak zwanymi liberałami.” Sęk w tym, że jak sam to wykazał w swoim tekście o pewnym ministrze, szczerzy liberałowie to tak naprawdę zakamuflowani najemnicy czyli socjaliści. Nadto w tym samym rozdziale ekonomiczna analiza poczynań Ferrero i ekspansji jego firmy pokazuje jaki to „socjalista” z pana Osiejuka, to znaczy pokazuje swoją rzetelna wiedzę ekonomiczną i umiejętności analityczne, których nie powstydziłby się sowicie opłacany analityk z informatycznej korporacji Oracle. No cóż, wybiegi i zabiegi pana Osiejuka służą, jak widać, efektownie i efektywnie jednemu celowi, wskazaniu socjalistom i szczerym liberałom z nadania banksterskiego, gdzie ich miejsce na tym śmietniku kapitału i historii. Dlatego, mili państwo, zwróćcie uwagę na taki cytacik z rozdziału poświęconego milliardowemu interesowi rodzinnemu Cargill-MacMillan, w którym pan Osiejuk Toyah pisze o ich dziwnym statusie niby gdzieś na szarym końcu listy najbogatszych: „Otóż to, co jest niezwykle ciekawe, i co rzuca się w oczy niemal w jednej chwili, to fakt, że najbogatsza z nich wszystkich (Cargillów-MacMillanów) Pauline MacMillan Keinath na liście Forbesa zajmuje bardzo dalekie, dopiero 254 miejsce, co by mogło wskazywać na to, że Cargill to biznes taki sobie. Tymczasem firma, o której mówimy, jest dziś największą prywatną korporacją w całych Stanach Zjednoczonych. (…) I zagadki owej skromności Cargillów i MacMillanów nie wyjaśnia nawet fakt, że przez ową niechęć do emisji aukcji, swój wzrost firma zawdzięcza przede wszystkim reinwestowaniu dochodów (dziś stanowi to jakieś 80% z owych zarabianych przez nich każdego roku milliardów), co siłą rzeczy musi mieć wpływ na osobistą sytuację każdego z nich.” Dalej jest tylko ciekawiej.

Na koniec cytat politologiczny, powalający, z rozdziału o Rotschildach, w którym cytuje słowa drugiego w chronologii klanu Rotschilda, Nathana Meyera, na temat pacynkowego charakteru monarchów brytyjskich i prawdziwej władzy nad brytyjskim Imperium spoczywającej w rękach tego, kto kontroluje emisję funta, czyli w rękach jego samego. To tylko wstęp, cytat jest tutaj: „Des Griffin w swojej książce Descent into Slavery opisuje City (centrum finansowe brytyjskie i razem globalne – przyp. Magazynier) jako niezależne państwo i sugeruje, że od czasu gdy w roku 1694 Bank of England przeszedł w prywatne ręce, to tu podejmowane są wszelkie decyzje dotyczące Wileki Brytanii. (…) Natomiast E.C. Knuth w innej książce Empire of the City sugeruje, że kiedy Królowa wjeżdża do City staje się poddaną Lorda Mayora oraz złożonego z 12-14 osób komitetu, popularnie noszącego nazwę Korony (…). Jak pokazuje tradycja, od roku 1820 Lord Major jest wybierany prze Dom Rotschildów.”

Ośmieliłem się imputować kiedyś panu Osiejukowi, na podstawie tego fragmentu, że w zasadzie jest monarchistą, tylko nie wie o tym. Pokazuje on bowiem, najskuteczniejszą monarchię w historii, najskuteczniejszą, bo niejawną i poplątaną z niejawną arystokracją, czyli oligarchią, co oznacza niemożność pociągnięcia owych władców do odpowiedzialności. W tzw. prawie salickim, ustanawiającym zasady monarchii wyrastającej z Kościoła Rzymsko-katolickiego, monarcha może być pociągnięty do odpowiedzialności poprzez uznanie go niegodnym swojej funkcji, a raczej powołania.  

modlitwa, czytanie, sport, pisanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo